W pewnej mieścinie niedaleko morza mieszkał stary ork wraz ze swoją elfią córką. Pewnego dnia powiedziała orkowi że idzie popływać na morskie wody w poszukiwaniu owoców morza, szczególnie herbacianej javy ponieważ chce sprawdzić nowy przepis na zupę który dały jej elfowe koleżanki. Gdy zanurzyła się w morskiej toni, ujrzała wielką magiczną rybę która powiedziała:
- Spełnię twoje trzy życzenia
- Chciałabym więcej życzeń! - odpowiedziała dziewczynka.
- Niestety, możesz mieć tylko 3 życzenia - odparła ryba.
- A więc chcę mieć obok domu basen pełen rybek spełniających życzenia!
- Ku*wa - pomyślała ryba i spełniła jej życzenie.
Dziewczynka lekko się uśmiechnęła i w myślach powiedziała sobie... ale zrobiłam rybkę w ch*uja. Po pewnym czasie, gdy miala już wszystko, czego pragnęła, zaczęła objawiać się u niej choroba psychiczna. Coraz częściej biegała w samych adidasach po plaży nucąc Skrillexa. Więc jej ojciec poszukał psychologa, znalazł bardzo dobrego lekarza w swoim fachu - Ernesta Lachnełę. Kuracja trwała długie lata, jednak nie przynosiła efektów. Ojciec sięgnął wtedy po ostatnią deskę ratunku - zadzwonił do Wróżbity Macieja, aby dowiedzieć się o przyszłość swojej córki. Po rozmowie z nim ojciec wywnioskował, że dla jego córki nie ma już ratunku. Rozmyślał i rozmyślał długimi godzinami i wpadł na pewien pomysł - przeszczep mózgu od innej osoby dla swojej córki. Nie miał niestety wystarczająco pieniędzy, chociaż sprzedał cały majątek córki. Postanowił więc sprzedać wszystkie rybki z basenu. Mimo, iż początkowa cena nie była za wysoka, ludzie płacili za nie krocie i rybki rozeszły się w mgnieniu oka. Dzięki zarobionym pieniądzom ork mógł przeprowadzić operację swojej obłąkanej elfiej córki.
Operacja pomogla ale nie na dlugo po 1,5 roku córce znowu pomieszalo się w glowie lecz tym razem było gorzej, dlatego jej ojciec udal się do odleglej krainy zwanej Android, do szamana o imieniu Czarek. Podróż była iście wyczerpująca, bohatera nękały po drodze krótkie ulewne deszcze na przemian z piekącym słońcem w dzień i podobnie ciężki chłód w nocy. Odwiedzał więc po drodze sklepy w poszukiwaniu wina Amarena i energetyka Be Power, aby zrobić sobie Turbo Kisiel, dzięki któremu lepiej znosiłby niedogodności drogi. Szukał, szukał i znalazł sklep o nazwie GSMX, którego właścicielami byli Igor i Michał (dwóch alkoholików). Poradzili mu, żeby zamiast Amareny użył spirytusu i soczku wiśniowego. Nasz ork skorzystał z rady właścicieli sklepu i przyrządził Turbo Kisiel na spirytusie. Po pierwszej łyżce dostał takiej fazy, że ja pier*ole. Turbo Kisiel mógł konkurować jedynie z akademicką Ajsówką. "To były czasy..." - pomyślał i ruszył w dalszą drogę, którą dzięki kisielowi przebył w 2 dni 4 godziny 34 minuty i 53,572 sekundy, margines błędu wynosił w tym przypadku 0,010 sekundy, ze względu na odchylenie osi Ziemi względem płaszczyzny orbity Komety Halleya. Gdy doszedł, był jednak tak pijany, że wywrócił się i wpadł pod dupnego STAR-a. Połamał 2 nogi. Strasznie płakał i krwawił. Płacz orka wywołał magiczne działanie Turbo Kiślu. Po niedługiej chwili urosły mu piękne, długie i zgrabne nogi, dokładnie takie, jakie posiadają baletnice. Ork wziął kolejny łyk magicznego napoju. Tym razem napój spowodował wytrzeźwienie, więc bohater mógł wejść do lepianki z krowich placków, w której mieszkał Czarek. Gdy tylko przekroczył próg lepianka nagle zmieniła się w wielką wille z basenem, poszedł dalej i zobaczył worek treningowy, który je*nął ze 3 razy. Wtedy przywitał go Czarek:
- Witaj spasła orkowa świnio ruski rok nie myta.
- Siema mrausie, zacząłbyś może myszy łowić a nie tylko w tych swoich pałacach siedzisz.
- Weź się ku*wa opanuj, bo ci tak tą wariatkę urządzę, że ku*wa będziesz mnie prosił, żebym ją zabił!
- Nooooo.... dobra. Sory :(
- Żeby mi to było ostatni raz. Masz tu zioła. Niech córka je pali przez tydzień po 2 gramy co 4 godziny, potem po 1 gram co 12 godzin, powinny pomóc. - powiedział szaman i wręczył tobołek.
Ork z woreczkiem w ręku wrócił do domu. Po drodze...